Przekaż
Datek
KRS 0000097123

To były dobre lata

Ikonka dla To były dobre lata

„Bądź wola Twoja …”
Te słowa mówisz ze strachem – wiesz, co oznaczają, wiesz, że to decyzja na wszystko: na życie zwykłe i na śmierć, co przychodzi nagle, na zdrowie i chorobę długą, na trud, który może nie mieć końca.

„Bądź wola Twoja …”
To skok na głęboką wodę, która nazywa się wiarą, skok tam, gdzie wszystko jest nieznane i gdzie miłość znaczy też ofiara. 

„Bądź wola Twoja, Panie …”
– powtarzaj uważnie te słowa, nie lękaj się ich, bo wola, o której mowa jest wolą Ojca, który jest miłością. Ten fragment modlitwy uczy nas pokory – nie moja wola, lecz Twoja, Panie.

To tak bardzo boli.
W obliczu śmierci stajemy bezradni, chcemy coś jeszcze powiedzieć, prosić o wybaczenie. Co jakiś czas wracają wyrzuty, że niezbyt często padało słowo „kocham”, ale czasu nie można cofnąć...

Tak miało być.
Jak kadry z filmu przesuwają się we wspomnieniach obrazy z naszego życia. Odsuwam w takich momentach te gorsze myśli: o wizytach lekarskich, badaniach, braku cierpliwości, o diagnozie, która brzmiała jak wyrok.

Pogodzić się nie było łatwo.
Życie z myślą, że wychowuje się nieuleczalnie chore dziecko i oswajanie świadomości, że w każdej chwili choroba może zwyciężyć, jest dla rodziców bardzo trudne, a dla matki, która zostaje sama i musi się pozbierać, by nie dać dziecku odczuć, że wciąż drży o jego życie, to bolesny ciężar. Pogodzić się nie było łatwo, ale nauczyłam się żyć z myślą, że jesteś darem od Pana Boga.

Takiej miłości nigdy nie da się zapomnieć.
Wiem, że ta wieczna więź pozostanie między nami jak niewidzialna nić i nigdy nie zostanie zerwana. Tak naprawdę matki nigdy nie żegnają się ze swymi dziećmi.

Ból i tęsknota są wciąż jeszcze świeże.
Gdy próbuję sama nie umierać w środku, to myślę o Tobie i udaje mi się nie załamywać. To od Ciebie uczyłam się zbierać siły, by walczyć – dzień po dniu, rok po roku.

Odchodziłeś w moich ramionach.
„Nie płacz mamusiu, ja umieram, ale się wami zaopiekuję” – Twoje pełne miłości słowa otuchy dawały ulgę w cierpieniu. Umierałeś pojednany z Panem Bogiem i tak, jak chciałeś, byli przy Tobie wszyscy, których miałeś pożegnać: Kasia, Wojtek, Renata, Dominik. Może Twoja śmierć to jakiś głębszy przekaz na dalsze życie dla nas wszystkich, którzy z Tobą byliśmy? Może inni przyjaciele i bliscy mieli Cię zapamiętać pogodnego, pełnego życiowego optymizmu?

Musimy przez tę rozpacz przejść.
Ktoś kiedyś powiedział, że największy ból i największa strata są zdobyczą, ale zanim poczujemy, że to nasza zdobycz, musimy przez tę rozpacz przejść, przeżyć ją do końca. 

Nasze ostatnie wspólne Święta.
Podarowałeś nam, Przemku, wspólne Boże Narodzenie. Takie ciepłe, pełne wzruszeń, kiedy cieszyłeś się z każdego otrzymanego prezentu i z choinki, którą Kasia ubrała wcześniej niż co roku, bo ją o to prosiłeś. I ten sylwestrowy wieczór, ta serdeczna atmosfera spotkania z przyjaciółmi.

Byłeś przesiąknięty radością i miłością do ludzi, których poznałeś, i do życia...

Żyłeś z całych sił.
Żyłeś tak intensywnie, że aż czasami nas zdrowych zastanawiało, skąd tyle sił w tak małym drobnym ciele. Byłeś, synu, wielki duchem. Żyłeś z całych sił. Dla każdego znalazłeś dobre słowo, dobrą radę, było w Tobie tak dużo życiowej mądrości.

Otoczony przyjaciółmi.
Dzięki Tobie, Przemku, na naszej drodze życia stanęli serdeczni, oddani ludzie, którzy są przyjaciółmi na dobre i złe. Kochałeś i byłeś kochany.

To były dobre lata.
Żyłeś godnie – dźwigając jarzmo swej choroby. Walczyłeś, póki sił starczyło.

Przeżyliśmy razem 19 lat. To były dobre lata, synu. Zobaczyliśmy i zwiedziliśmy wiele nowych miejsc, poznaliśmy wielu ludzi. I te nasze pełne wzruszeń nocne rozmowy o życiu, miłości, przyjaźni i śmierci.

Dziękujemy Ci, synu, za te lata, które nam podarowałeś i chociaż były chwile gorsze, kiedy emocje brały górę i cierpliwość czasem zawodziła, to myślę, że wiedziałeś, jak bardzo Cię kochamy.

Jestem dumna, że mogłam mieć takiego syna, który potrafił w tylu ludzkich sercach wzbudzać ciepłe uczucia i od którego ja sama mogłam się tak wiele nauczyć.

„Niech dobry Bóg zawsze cię za rękę trzyma…”, a gdy się spotkamy, to nauczysz mnie grać w szachy, które tak kochałeś i może posłuchamy razem Twojego ulubionego death metalu?

Dziś już wiem, że tak miało być.
Śmierć Twojej babci i śmierć przyjaciela – Karola, przygotowały Cię do odejścia w ten lepszy wymiar, gdzie nie ma już cierpienia.

Pamiętam, jak próbowano poznać cię z nowymi kolegami – nie dałeś się namówić. Teraz wiem dlaczego – chciałeś oszczędzić innym tego bólu, którego doświadczyłeś, kiedy odszedł Karol.

Jest czas życia i jest czas śmierci.
Napiszę tak jak Ty, Przemku, pisałeś do Karola po jego śmierci – wiem, że jeśli przyjdzie czas mojego odejścia, to przyjedziesz po mnie, bym nie bała się przejścia na tamtą stronę. Bo my to już wiemy – jest czas życia i jest czas śmierci.

Zostaniesz na zawsze w naszych sercach, w pamięci.
Dziękujmy Ci za Twe piękne życie. Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim pracownikom Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci za dobroć, cierpliwość, zaangażowanie i pomoc w trudnych chwilach. Wolontariuszom dziękujemy za te wszystkie chwile, które mogliśmy spędzić razem i które dostarczyły nam wszystkim tyle wzruszeń. Kochamy Was. 

Mama Przemka „Strusiaka” – Ania
i siostra Kasia

Przemek był pod opieką Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci 2,5 roku, zmarł 2 I 2007 w wieku 19 lat.
Chorował na dystrofię mięśniową Duchenne’a.

Informator "Hospicjum", nr 39, marzec 2007

  • To były dobre lata - zdjęcie nr 1
Przekaż Datek