Przekaż
Datek
KRS 0000097123

Światowy Dzień Fizjoterapii

Ikonka dla Światowy Dzień Fizjoterapii

Czym jest fizjoterapii, jaką rolę odgrywa w hospicjum i dlaczego jest ważna nie tylko dla pacjentów. Rozmowa z Małgorzatą Lipińską, rehabilitantką Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci.

Beata Biały: Rozmawiamy z okazji Światowego Dnia Fizjoterapii, który  przypada 8 września. Dlatego chcia-
łabym zacząć od pytania trochę porządkującego. Często można się spotkać z wymiennym stosowaniem pojęć fizjoterapia i rehabilitacja. Czy faktycznie są to pojęcia tożsame? A jeśli nie, to jaka jest różnica? 
 
Małgorzata Lipińska: Rehabilitacja jest pojęciem zdecydowanie szerszym. Kiedyś popularny był termin „rehabilitacja ruchowa”, który można by uznać za synonim fizjoterapii. Obecnie fizjoterapię rozumie się jako zabiegi medyczne dotyczące ciała, wykorzystujące różne formy energii – kinetycznej, cieplnej, mechanicznej… Chodzi o usprawnianie i utrzymywanie ciała w jak najlepszej formie, także przy użyciu różnego rodzaju urządzeń terapeutycznych. Natomiast rehabilitacja, tak jak ja ją pojmuję, nie dotyczy wyłącznie ciała, tylko jego komfortu w najszerszym rozumieniu tego słowa – dotyczy także psychiki czy sytuacji społecznej pacjenta. Rehabilitacja to dążenie do całkowitego dobrostanu możliwego do osiągnięcia w danym momencie życia. 
 
W takim razie jak określiłabyś siebie samą – jako fizjoterapeutkę czy rehabilitantkę? 
Bardziej jako rehabilitantkę. Bo nigdy nie pracujemy tylko z ciałem. A już na pewno nie tu w hospicjum gdzie stykamy się z wyjątkowymi pacjentami.
 
Skoro już nawiązałaś do pracy w hospicjum, to chciałabym ci zadać dwa pytania: po pierwsze, dlaczego wybrałaś zawód rehabilitantki, a po drugie, co cię skłoniło do podjęcia pracy właśnie w hospicjum dla dzieci?
Dla ścisłości – gdy wybierałam kierunek studiów, pełna nazwa brzmiała rehabilitacja ruchowa. Dlaczego akurat to? Cóż, wydawało mi się, że wśród tak zwanych zawodów medycznych ten da mi dużą niezależność, samodzielność. Pamiętajmy, że mówimy o świadomości dziewiętnastolatki [śmiech]. To był początek lat 80. i gama kierunków medycznych też nie była tak szeroka jak dziś. Do tego dochodziły pewne predyspozycje manualne, które w tym zawodzie bardzo się przydają. Natomiast, jeśli chodzi o hospicjum… Z jednej strony to był trochę przypadek. Wcześniej, ponad 20 lat pracowałam na dziecięcym OIOM-ie.
 
Tu mała dygresja. Fizjoterapeuci „oiomowi” to bardzo specyficzny „gatunek” [śmiech]. My się nie boimy trudnych pacjentów. Chciałam pracować w miejscu, w którym mogłabym wykorzystać swoje umiejętności w pełni. A gdzie można znaleźć trudniejsze przypadki niż właśnie w hospicjum? Nasi pacjenci chorują przecież na bardzo ciężkie, a także rzadkie choroby.
 
A jak długo pracujesz w hospicjum?
Pięć i pół roku. 
 
Jaka jest rola fizjoterapeuty, a raczej rehabilitanta w hospicjum domowym dla dzieci? Podobnie jak pielęgniarki i lekarze, ty i pozostała dwójka naszych rehabilitantów codziennie jeździcie do pacjentów. Co tam robicie? 
Nasze podstawowe zadanie to bardzo szeroko pojęta fizjoterapia oddechowa, czyli utrzymanie dróg oddechowych i funkcji oddychania pacjenta na możliwie najwyższym poziomie. Robimy to przy użyciu różnych metod – zarówno manualnych, jak i z wykorzystaniem specjalistycznych urządzeń, np. inhalatorów, ssaków czy asystorów kaszlu. Do tego dochodzą ćwiczenia ruchowe i pozycje ułożeniowe. Większość naszych pacjentów nie porusza się samodzielnie, trzeba więc zadbać o to, by znajdowali się w odpowiedniej pozycji, nie mieli odleżyn i przykurczów. U najmłodszych pacjentów stosujemy fizjoterapię psychoruchową, która wpływa na układ nerwowy.
 
Ale to wszystko to dopiero początek. Bo potem dochodzimy to tego, co nie jest już fizjoterapią, ale właśnie rehabilitacją. I to nie tylko w kontekście samego pacjenta, ale całej rodziny. Rozmowa z rodzicami, z rodzeństwem, dbanie o wszystkich. Całkiem niedawno zbierałam na łące kwiaty, żeby pomóc siostrze jednego z pacjentów zrobić zielnik [śmiech]. 
 
Z tego, co mówisz, wynika, że dziedzina, którą się zajmujesz, jest niezwykle szeroka. Czy w przypadku fizjoterapii można mówić, podobnie jak medycynie, o specjalizacji? 
Tak, przy czym kończąc szkołę, mamy wiedzę ogólną. Specjalizacja następuje już w konkretnym miejscu pracy. Jeśli ktoś pracuje tylko z dziećmi lub tylko z dorosłymi, siłą rzeczy staje się specjalistą w tym zakresie. Tu, w hospicjum, teoretycznie mamy do czynienia z dziećmi, ale tak naprawdę spektrum wieku jest szerokie – od noworodków po dorosłych. Dlatego musimy zachowywać wiedzę szeroką i umieć postępować z pacjentami na różnych etapach życia. To ma też tę dobrą stronę, bo każde z naszej trójki może jechać do dowolnego pacjenta. Pracujemy bardzo podobnie. 
 
Czy uczycie rodziców jakichś czynności fizjoterapeutycznych? 
Oczywiście! Trzeba pamiętać, że my jesteśmy u danego pacjenta raz – dwa razy w tygodniu. A fizjoterapia ma to do siebie, że musi być wykonywana systematycznie, bo inaczej nie przynosi skutków. Dlatego musimy uczyć rodziców wykonywania tych czynności – zarówno fizjoterapii oddechowej, jak i ruchowej. Nie jest to wcale łatwe, niektóre czynności wymagają wyczucia, a także doświadczenia. Na przykład, w ramach fizjoterapii oddechowej, uczymy rodziców oklepywania. Chodzi o uderzanie dłonią lub specjalną maseczką (gumową czy silikonową) w klatkę piersiowa i plecy, żeby zalegająca tam wydzielina oderwała się i była łatwiejsza do ewakuacji. To się wydaje banalne, ale siła oklepywania musi być różna, w zależności od wagi, wieku czy stanu neurologicznego pacjenta. U pacjentów „dużych” właściwie nie ma z tym problemu. Gorzej w przypadku niemowląt, gdzie potrzebne jest znacznie większe wyczucie. 
 
Jak tego uczycie?
Mówimy: „Proszę posłuchać, jak to powinno brzmieć.” Rodzice często się boją, że zrobią to zbyt mocno. I oczywiście, nie chodzi o to, żeby na ciele dziecka pozostały po tym zabiegu ślady uderzeń, ale też nie może to być głaskanie. Demonstrujemy, ćwiczymy, na przykład na plecach rodziców. Uczymy też ćwiczeń rehabilitacyjnych czy właściwego sposobu układania dziecka. Tu warto podkreślić, że nie każda pozycja ułożeniowa, jaką stosujemy, jest od razu przez dziecko akceptowana. Początkowo bywa niewygodna. I tu się zaczyna problem, bo dla rodzica negatywna reakcja dziecka jest trudna do przyjęcia. A my wiemy doskonale, że przy systematycznym stosowaniu takiej pozycji, po pewnym czasie przyniesie ona ulgę i dziecko ją zaakceptuje. Potrzeba więc czasu i konsekwencji.
 
Uczymy rodziców także i tego, jak wykonywać ćwiczenia, zwłaszcza z pacjentami starszymi i cięższymi, by samemu nie zrobić sobie krzywdy. A nawet wspomniane oklepywanie może być przyczyną urazu, jeśli wykonuje się je niewłaściwie. 
 
Czyli można powiedzieć, że wasza rola jako fizjoterapeutów nie ogranicza się do pacjentów, ale obejmuje też rodziców?
Jak najbardziej. Opieka nad nieuleczalnie chorym dzieckiem może trwać wiele lat. Żeby rodzice mogli ją sprawować, sami muszą być w dobrej formie. Staramy się im w tym pomóc. 
 
Co w pracy w hospicjum jest dla ciebie najtrudniejsze?
Chyba najtrudniejsza jest świadomość, że lepiej już niestety było. Obserwowanie, jak stan pacjenta się pogarsza. Wiemy, że to jest nieuniknione, w końcu to hospicjum, ale mimo wszystko to trudne, bo trudne to jest dla rodziców. Wcześniej pracowałam w miejscu, gdzie miałam do czynienia głównie z chorym, a w niewielkim stopniu z rodzicami. Tu te proporcje są zupełnie inne. Kiedy zaczęłam pracę w hospicjum i jeździłam na wizyty z pielęgniarkami i z Maćkiem, pielęgniarzem, niesamowite było dla mnie to, w jak naturalny i prosty sposób oni potrafią rozmawiać z rodzicami o tych niezwykle trudnych sprawach. Byłam i jestem dla nich pełna podziwu. Ja tego jeszcze nie umiem, ale po tych pięciu latach już lepiej odnajduję się w krytycznych momentach. 
 
Tu chcę powiedzieć coś bardzo ważnego. Byłam przy śmierci wielu pacjentów. Także wcześniej, w szpitalu. Ale tu zrozumiałam, jak bardzo hospicjum potrafi ten czas odchodzenia uczynić spokojniejszym. Kiedy zbliża się koniec, możemy zastosować wiele środków – czy to farmakologicznych, czy psychologicznych, by śmierć nie niosła bólu, była łagodna i spokojna. 
 
Jak już wspomniałam na początku, rozmawiamy z okazji Dnia Fizjoterapii. To twoje święto. Czego byś przy tej okazji życzyła sobie i swoim koleżankom i kolegom po fachu?
Na pewno życzyłabym nam wszystkim, żebyśmy w opiece medycznej nad pacjentem mieli właściwe miejsce, żebyśmy nie byli na jej marginesie, ale stanowili jej część. Żeby dostrzeżono, że my też mamy pacjentom dużo do zaoferowania i możemy do procesu leczenia wiele wnieść. Żebyśmy byli partnerami, co nie zawsze ma miejsce, choć to się chyba powoli zmienia. 
 
Co Małgosia Lipińska robi w wolnym czasie? Masz jakieś hobby czy pasję, która ci pozwala odreagować trudne momenty w pracy? 
Lubię urządzać wnętrza. Mogłabym się co chwila przeprowadzać, żeby móc aranżować nowe pomieszczenia [śmiech]. Po prostu to uwielbiam! Zresztą robię to nawet i w pracy. 
 
No to ja ci życzę z okazji twojego święta, żebyś miała jak najwięcej takich miejsc do urządzania. A jeśli się będę przeprowadzać, z pewnością się do ciebie zgłoszę. Dziękuję za rozmowę! 
  • Światowy Dzień Fizjoterapii - zdjęcie nr 1
  • Światowy Dzień Fizjoterapii - zdjęcie nr 2
Przekaż Datek