Nasza mała Calineczka
Miała być z nami chwilę, może nawet chwileczkę. Witaliśmy ją na świecie z niepokojem i w pośpiechu, jak gościa, który zawitał na moment. Pośpiech okazał się niepotrzebny, ponieważ Helenka od razu pokazała swoją siłę. Oddychając samodzielnie, przekreśliła pierwsze czarne scenariusze. W tej kruszynie tkwiła bowiem wielka moc i wielka wola życia. Była z nami prawie 5 lat, mając za nic statystyki i rokowania. Mimo że choroba nie dała jej szans na beztroskie dzieciństwo, z podniesionym czołem stawała do walki o każdy dzień, tydzień, miesiąc, rok. Zamieszkała w rodzinie pełnej wiary i miłości. Była wymarzoną, wyczekaną i ukochaną córeczką swoich rodziców i siostrą dwóch braci. W ich ręce złożyła swój los, a oni nigdy jej nie zawiedli. Helenka zapewniała o swojej miłości każdego dnia, mimo że nie potrafiła powiedzieć ,,kocham". Te ciche wyznania były najcenniejszym skarbem i nagrodą za trud codziennej opieki.
Jaka była Helenka? Lubiła całowanie w szyjkę, pukanie po pleckach, wieczorne kąpiele, przeglądanie się w lusterku, ssanie paluszków, wakacje na Mazurach, weekendy u dziadków, wizyty gości. Była niekwestionowaną mistrzynią wyciągania sondy z noska. Swoim pięknym uśmiechem łamała serca i przeganiała wszelkie smutki. Rzęsy miała najdłuższe na świecie. Idealnie pasowały do jej ślicznych, pełnych ufności oczu. Paluszki miała długie i smukłe – bez wątpienia, w innych okolicznościach, mogłaby zostać pianistką. Była po prostu śliczna. Jedyna i wyjątkowa. Słodka.
Do zacałowania, do zagłaskania, cała do kochania. Była nam wszystkim bardzo potrzebna. Dziś wiemy to na pewno. Dzięki niej jesteśmy innymi ludźmi. Helenka przypomniała, co w życiu każdego z nas jest najważniejsze. Wyzwoliła w nas najpiękniejsze cechy, zapomniane pokłady wrażliwości, czułości, cierpliwości. Pomogła zastanowić się nad tym, tym, czy idziemy w dobrym kierunku. Zawsze będziemy o niej pamiętać. Helenko, będzie nam ciebie bardzo brakowało. Do zobaczenia Aniołku. Do zobaczenia w niebie.
Patrycja Soińska
Matka chrzestna Helenki
Nie ma już naszej Helusi
Kiedy się urodziła, nikt nie wiedział, ile będzie żyła. Była z nami przez 4 lata, 8 miesięcy i 15 dni. Biorąc pod uwagę jej chorobę to podobno długo, ale dla nas za krótko. Nic nie ukoi bólu, jaki nosimy w sercu. Te blisko 5 lat to chwile piękne ale i trudne. Dzięki wsparciu wielu osób, nauczyliśmy się życia z chorą córką i staraliśmy się żyć normalnie.
Chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy byli dla nas oparciem i pomagali w opiece nad Helenką. Dziękujemy rodzicom, na których zawsze mogliśmy liczyć, naszym synom, którzy każdego dnia wprowadzają radość i szczęście do naszego domu. Dziękujemy rodzinom i znajomym. Dziękujemy opiekunkom Helenki za okazane serce i poświęcenie. Ogromne podziękowania kierujemy w stronę Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci, które stało się dla nas jak najbliższa rodzina. Dziękujemy pielęgniarkom Helenki, które poświęcały naszej córeczce wiele czasu. Dziękujemy lekarzom, rehabilitantom, księdzu. Dziękujemy wspaniałym wolontariuszkom, dzięki którym mogliśmy choć na chwilę odsapnąć. Nie sposób wymienić wszystkich. Bóg zapłać wam za wszelkie dobro, jakiego doznaliśmy.
Małgosia i Waldek Brzozowscy
Rodzice Helenki
Kiedy w maju 2014 r. poznałam Helenkę, dopiero zaczynałam wolontariat w Hospicjum. Bałam się, że nie dam rady, że za mało umiem. Kiedy zobaczyłam tę przepiękną dziewczynkę o najdłuższych rzęsach na świecie, wszelkie obawy zniknęły. Helenka nie płakała, nie sprawiała trudności. Cały czas uśmiechała się do mnie i zaczepiała, chwytając za włosy. Powoli uczyłam się Helenki. Wiedziałam, że lubi przytulanie, śpiew i opowiadania, spacery w cieniu. Upłynęło trochę czasu zanim nauczyłam się, jak mam jej pomagać. Znosiła wszystko cierpliwie. Patrząc na nią, nie rozumiałam, jak w takim maleństwie przy jej chorobie, skryło się tyle radości. Czasami zastanawiałam się dlaczego ją to spotkało, dlaczego dotknęła ją nieuleczalna choroba. Bardzo wiele nauczyłam się od Helenki, przede wszystkim cierpliwości i radości z drobiazgów. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to nie ja pomagałam jej, ale ona mnie. Na zawsze zapamiętam Helenkę i jej niesamowity uśmiech.
Anna Ostrowska
Wolontariuszka WHD
Informację o śmierci Helenki dostałam w niedzielny, czerwcowy poranek. Wiedziałam, że w ostatnich dniach było z nią bardzo źle, ale na śmierć dziecka nie można się przygotować. Spędziłyśmy ze sobą wiele wyjątkowych chwil, które w tamtym momencie jak film wyświetlały się przed moimi oczami.
Helusiu...
Nigdy nie zapomnę Twoich dużych, niebieskich oczu, w których zawierała się miłość i ufność do całego świata. Była w nich siła i ogromna chęć życia. Nie zapomnę Twoich tak niesamowicie długich rzęs. Nie zapomnę dotyku malutkich paluszków, rączek, które były wyciągnięte ku drugiej osobie. Zachęcałaś do zabawy delikatnym uściskiem dłoni, pogodnym uśmiechem i iskierkami w oczkach.
Nie zapomnę zabaw ze szczotką do włosów, przeglądania się w lusterku, spacerów po osiedlu i tych dalszych wypraw. Twoich różowych ubranek, sondy, którą lubiłaś wyjmować z noska, malutkich rękawiczek zimowych. Nie zapomnę jak po przebudzeniu z poobiedniej drzemki, witałaś nas z uśmiechem. Nie zapomnę twojej dziecięcej barwy głosu i cudownego uśmiechu. Nie zapomnę ciepła twojego spojrzenia, figlarnego zakładania nóżki na nóżkę, zapachu włosków. Nie zapomnę wszystkich chwil, tych wesołych i tych, w których dzielnie walczyłaś z okrutną chorobą. Byłaś naszą małą siłaczką.
Uwielbiałam spędzać z tobą czas. Uczyłaś nas wszystkich radości z drobnostek, które przeplatają szarą codzienność. Dałaś najwspanialszą lekcję bezinteresownej miłości i pokory. Dziękuję, że nauczyłaś mnie aż tak wiele. Helusiu dziękuję za każdą chwilę.
Karolina Kozłowska
Wolontariuszka WHD
,,Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło."
Jan Kochanowski, Tren VIII
Helenka przyszła na świat 23 września 2010 r. Była drobniutka i jak się później okazało, bardzo chora. Z ust lekarzy zabrzmiała diagnoza „zespół Edwardsa", a w sercu rodziców zagościł smutek i niepewność o jutro. Helenkę cechowała ogromna wola walki o życie. Każdego dnia pokonywała wszelkie trudności związane z chorobą, począwszy od infekcji aż do zabiegu założenia gastrostomii, który miał okazać się dobrym rozwiązaniem. Była bardzo pogodnym dzieckiem. Nawet, kiedy miała gorsze dni, potrafiła się do nas uśmiechać. W oczach nosiła odbicie samego Boga. Wielką radość sprawiały jej wspólne zabawy, spacery, obcowanie z innymi dziećmi, a nade wszystko niezastąpione chwile z rodziną: przytulanie się z rodzicami, zaczepianie starszego brata, wspólne oglądanie telewizji. Była jedyna i niepowtarzalna. Rozdawała swój uśmiech niczym prezent za złożoną wizytę. Helenka najlepiej czuła się w objęciach drugiej osoby. Kiedy trzymałam ją w ramionach, miałam wrażenie, jakby czas na chwilę się zatrzymał, codzienne kłopoty gdzieś umykały, a w duszy zagościł spokój.
Odeszła 7 czerwca 2015 r. nad ranem. Trudno opisać, co wtedy czułam. Zadawałam sobie pytanie: dlaczego tak szybko? Jeszcze niedawno tuliłam ją w ramionach. Zostawiła po sobie ogromną pustkę. Czas, który razem spędziłyśmy, obfitował w niezapomniane chwile, które na zawsze zostaną w mojej pamięci. Dziękuję Helusiu za lekcję pokory, cierpliwości i siły. Powiększyłaś grono aniołków w niebie. Wiem, że nie wrócisz do nas, ale ufam, że kiedyś pójdziemy do ciebie.
Do zobaczenia najdroższy kwiatuszku.
Anna Gadoś
Wolontariuszka WHD
Malutka dziewczynka o wielkim sercu - to właśnie była Helcia, dla rodziny i przyjaciół Calineczka. Drobniutka i lekka, dokładnie tak jak bohaterka bajki. Tylko oczy i rzęsy były nieproporcjonalne - piękne i duże, pełne miłości dla ludzi, którzy się nią opiekowali. Zawsze pełne uśmiechu, mimo tak ciężkiej choroby. Spotkania z Helenką i jej rodziną potrafiły dawać siłę, energię i motywację. Tak dużo mnie nauczyły. Mimo że Helci nie ma już wśród nas, wiem, że dziś jest szczęśliwa, spokojna, nie czuje bólu. Łzy pojawiają się w moich oczach z każdym jej wspomnieniem, ale cieszę się, że w moim życiu pojawiła się ta malutka dziewczynka.
Emilia Kołodziej
Wolontariuszka WHD
Warszawskie Hospicjum
dla Dzieci opiekowało się Helenką 1711 dni