Niesamowite trzy dni
W maju byliśmy w Chorzowie na Monster Jam. Było cudownie, jak w krainie baśni. Trudno opisać słowami to, co działo się na Stadionie Śląskim. Zostaliśmy oczarowani tym, w jaki sposób człowiek może zapanować nad monstrualną maszyną.
Podczas trzydniowego pobytu organizatorzy wycieczki zapewnili nam wyżywienie i noclegi.
To były niesamowite dni, pełne przygód i wrażeń. Nigdy w życiu nie odważyłabym się sama na taki wypad. Daniel podsumował wyjazd w dwóch słowach: „Było fajnie”. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogliśmy zapomnieć o codzienności i znaleźć się w innym wymiarze ludzkiego życia – w marzeniach. Marzenia się spełniają.
Szczególne podziękowania dla Łukasza za bezpieczną jazdę i wyjątkowy dzień w drodze powrotnej.
Dziękujemy!
Daniel i mama Ania
Daniel ma 16 lat, choruje na dystrofię mięśniową.
Warszawskie Hospicjum dla Dzieci opiekuje się chłopcem od kwietnia 2009 roku.
Późnym piątkowym rankiem wyruszyliśmy w dość daleką podróż na Śląsk. Celem wyjazdu było spełnienie jednego z marzeń Daniela i Łukasza (chłopców znajdujących się pod opieką Hospicjum, chorujących na dystrofię mięśniową typu Ducheanne’a). Chłopcy zapragnęli stanąć oko w oko z najprawdziwszymi Monsterami – samochodami terenowymi o ogromnych gabarytach.
Pojechaliśmy dwoma samochodami hospicyjnymi. Łukasz z mamą i wolontariuszem Jurkiem w jednym, natomiast Daniel z mamą i ze mną w drugim. Po wyczerpującej podróży szybko udaliśmy się na spoczynek do hotelu IBIS w Katowicach. Tam zbieraliśmy siły na sobotni dzień, w którym to miała się odbyć impreza...
W sobotę około południa pojechaliśmy do Chorzowa. Imprezę główną poprzedziło tzw. Pit Party, w trakcie którego chłopcy mogli z bliska obejrzeć każdy samochód biorący udział w zawodach, zrobić pamiątkowe zdjęcie, oraz porozmawiać z kierowcami. Poza Monsterami zorganizowane zostały pokazy modeli zdalnie sterowanych, motocykli oraz pojazdów, które pełniły funkcje pomocnicze (np. podnosiły Monstera po jego wywrotce). Główne show rozpoczęło się wieczorem. Z samej góry wypełnionego po brzegi Stadionu Śląskiego Daniel z Łukaszem mogli obserwować wyścigi oraz akrobacje „olbrzymów”.
Co się działo w tym momencie we wnętrzu chłopaków, nie wiem, wiem natomiast, że podczas imprezy zapomnieli oni choć na chwilę o niedogodnościach związanych z chorobą. Dziękuję Wam za te piękne chwile, które mogliśmy razem przeżyć.
Łukasz Strojnowski
Koordynator wolontariatu WHD
Informator "Hospicjum", nr 49, wrzesień 2009